Udostępnij tę stronę znajomym!!!

 

Porażka Polaków w pierwszym starciu z Turkami pod Parkanami, 1683 r.

Z Komorna poszliśmy ku Parkanom, przeprawiwszy się przez mosty na odnodze Dunaju. [Przyjechał] oboźny koron­ny do króla, pytając się, dokąd i gdzie obóz założyć. Król na to rzecze, żeby pod same Parkany obóz założyć, znajduje się tam bowiem ze 2000 Turków, to niech się hołota na nich pożywi, że ich łatwo zdobędą. (...) Nie wiedział [zaś] król, że w nocy nadciągnęło 40 000 Turków. [Kiedy zatem] ciągnęło [wojsko] według ordynansu dla zatoczenia obozu i rozdania miejsca, pokazały się [znienacka] nieprzyjacielskie kupy (...). Posyła strażnik do króla i hetmana wielkiego, aby z wojskiem pospieszyli, bo nie wytrzyma z pierwszą strażą. Nadciągnął król i hetman, bo drugi hetman Sieniawski został chory w Preszburgu, i zaraz w zamieszanie poczęły rzeczy iść. Pie­choty i armaty [wprawdzie] nadciągnęły, [jednak] wojsko cesarskie nie zbiegło. Nasi się poczęli szykować, ale nie do ładu (...). Wtem przypada sam król do dragoni konnej (...) i rozkazuje, aby z koni zsiedli. Oficer mówi, że nie zafasowa­ne lonty, (...) król [wszakże] drugi raz rozkazuje: „Z koni!". Tak ci jak z koni zsiedli, tak Turcy na nich wsiedli i jak owce szablami wyrżnęli, tak że żadnemu wystrzelić nie przyszło. A potem z impetem wszystkim jak na wojsko nasze wskoczyli, tak nasi wszyscy w rozsypkę poszli, bo żaden nie miał nabi­tego muszkietu. Wtenczas dał był król ordynans wojewodzie pomorskiemu Denhoffowi, aby się ze swoją chorągwią poty­kał, którą jak muchy złamali Turcy, gdyż żaden z kompanii nie miał nabitego pistoletu ani karabinu. Pod samym wojewodą zabito konia, drugiego [mu] dano, ale nie mógł dosiąść, bo był otyły. Pokojowy jego w tym nieszczęściu pana swego nad­jechał, a mogąc się sam salwować, że jednak rozumiał, iż się razem z panem w niewolę dostanie i tam panu usługiwać będzie, z afektu ku niemu zsiadł z konia i pana nie chciał od­stąpić. Wtem przypadli Turcy i nikogo w niewolę w okazji nie biorąc, obydwu trupem położyli. Który wojewoda, że był mężczyzna osobity, rozumieli Turcy, że [samego] króla zabi­li, [jego] tedy głowę przyniósłszy [jeden] Turczyn do seraskier-baszy, to jest [ich] regimentarza, rzucił ją pod nogi jego, mówiąc: „Otom Ci przyniósł głowę króla polskiego", za co ten Turczyn osobliwie wziął nagrodę. (...) Z której głowy bardzo był kontent basza, a mając jeńca naszego w turmie, na podjeździe wziętego, pytał go basza: „A znasz ty króla swe­go?". Ów odrzekł: „Znam". Kazał tedy tą głowę przynieść, która, gdy na miednicy przyniesiona, mówi do niego: „Witajże teraz króla swego". Na co ów rzecze: „Nie królewska jest to głowa, ale rotmistrza, pod którego chorągwią służyłem”. Krzyknął wówczas basza na niego: „Łżesz poganinie!", i kazał go nazad do turmy prowadzić. Oprócz którego wojewody wielu innych godnych wtenczas poginęło, bo najbardziej to naszych pogu­biło, że się trafiło na orną rolę, która była z rana przymarzła, a potem puściła. Na której sam król ledwo głowy nie położył, gdyby go był pod boki nie uprowadził koniuszy koronny Matczyński, który, jak tylko mijał towarzysz który króla, to woła: „Mości panowie, widzicie kto jest! Utrzymuj konia, a będziesz miał respekt osobliwy!". Ale każdy, co mijał, odpowiedział nieuczciwie [tj. grubiańsko]: „Jechał cię tu pies, taki a taki, i z królem! Lepiej było spod Wiednia po Wiktorii wrócić się, a nas chleba w Morawii nie zbawiać. Zgińże teraz taki a taki!". Aż w tym punkcie dogania króla i mija rajtar, na którego mi­łosiernie woła Matczyński: „Panie rajtar, tyś spod regimentu królewskiego, utrzymuj konia a pilnuj nas – będziesz miał wielką nagrodę". Tedy wstrzymał konia rajtar i obok króla się zosta­je, aż wtem Turczyn jeden wpadłszy, dogania króla z dzidą. Koniuszy koronny woła: „Zmiłuj się, panie rajtar, obróć się na tego Turczyna". Obrócił się rajtar i zrównawszy się z Turczynem, jak strzelił, tak Turczyn spadł z dymem. Znowu dwóch Turczynów pędzi, rajtar się też znowu do nich obraca, koło którego poczęli się byli bawić ci dwaj Turcy, a inni nadcią­gając, i obstąpili owego rajtara, który czy-li zginął, czy-li wzięty [w niewolę], nie wiem. Tylkośmy słyszeli dwa razy strzelanie, a tymczasem król umknął, pod którym się już koń począł roz­pierać. Nasze też chorągwie poczęły się kupić i przeciw nieprzyjacielowi obracać, [aż wreszcie] wojsko cesarskie nadciągnęło, które zobaczywszy Turcy, wrócili się nazad, gdyż i oni już mieli konie zmachane. l na tym się dzień skończył, gdzie jaki taki dziękował Panu Bogu, że żyw został, i witali się prawie jak z tamtego świata. (Mikołaj Diakowski, Sumariusz okazji wiedeńskiej)

Wielka historia świata, T. 7: Świat w XVII wieku, pod red. Antoniego Podrazy, Kraków 2005, str. 526

 

A. Wymień przyczyny niepomyślnego przebiegu pierwszej bitwy pod Parkanami.

B. Na podstawie wiedzy pozaźródłowej scharakteryzuj wymienione w tekście formacje dragonów i rajtarów.